Była już wczesna jesień. Dni są wtedy znacznie krótsze, ale w ciągu dnia jest wciąż ciepło i przyjemnie. Taki okres w roku, kiedy najprzyjemniej jest spacerować, oczywiście jeżeli właśnie nie pada deszcz. Dzisiaj było sucho, bezwietrznie i wyjątkowo przyjemnie. Słońce świeciło radośnie. Była wprost wymarzona pogoda na spacer.
Szła wolno aleją parkową chłonąc ta specyficzną atmosferę resztek lata. Nie była sama. Ryan obserwował ją bardzo uważnie od dłuższego czasu. Patrzył jak wolno sunie pośród drzew, delikatnie kołysząc biodrami. Mlasną z zachwytu. Dawno już nie widział tak pięknego zjawiska. Był nawet skłonny stwierdzić, że w ogóle nigdy nie widział nic równie pięknego. A widział i doświadczył już naprawdę dużo.
Wolniutko podążał za nieznajomą nie spuszczając z niej oczu. Jego pożądanie rosło z minuty na minutę. Gdy patrzył na jej piękne ciało, ogarniał go ogień. Miała niesamowite nogi. Najpiękniejsze jakie można sobie tylko wyobrazić. Przełknął ślinę. Złapał się na tym, że jego mózg przestaje działać racjonalnie. Do głosu zaczynała dochodzić natura. Nie lubił tego, ale taki już był. Nieznajoma była jedyną rzeczą, którą w tej chwili dostrzegał, a chęć jej posiadania jedynym celem. Już dawno temu pogodził się z faktem, że taka chwila przyjemności potrafi później gorzko smakować. Cóż, nieraz za to zapłacił, jednak nigdy nie żałował.
Nieznajoma skręciła w małą, rzadko uczęszczaną, boczną alejkę. Stąpała delikatnie pośród pożółkłych liści i w promieniach jesiennego, popołudniowego słońca wyglądała olśniewająco. Dla Ryana była ona nie tylko piękna, ale również wprost przepełniona seksem. Nie zwracał uwagi wyłącznie na jednostki piękne. Interesowały go tylko te, które oprócz zniewalającej urody posiadały również sexapeal. Dzisiaj spotkana nieznajoma pod tym względem była absolutnym ideałem. Ryan wyraźnie zaobserwował, że zdawała sobie z tego sprawę, wykorzystując wszystkie swoje wdzięki do imponowania otoczeniu i doprowadzając go do wrzenia. Z każdym postawieniem stopy na chodniku jej kroki stawały się coraz bardziej miękkie a kołysanie biodrami wyraźniejsze. Od czasu do czasu rzucała delikatne spojrzenia na boki , jakby nie zauważając obecności Ryana, ale on wiedział, że stara się go dostrzec.
Jego umysł był nastawiony tylko i wyłącznie na jedną rzecz, a wszystkie sygnały, które od niej otrzymywał zostały zinterpretowane w sposób jednoznaczny. Jako sygnał do natychmiastowego podjęcia akcji. Był wystarczająco doświadczony, by wiedzieć, co należy teraz zrobić. Należy najzwyczajniej odepchnąć od siebie wszystkie myśli, naprężyć się i gwałtownie zerwać do przodu i biec przed siebie tak szybko jak jest to tylko możliwe, aż do utraty tchu. Ona w tym samym momencie, w którym on zerwie się do przodu, albo rzuci się do bezsensownej ucieczki, albo co częściej zdąża się w takich sytuacjach, sparaliżuje ją strach i nie będzie mogła wykonać nawet najmniejszego ruchu przyglądając się przerażonymi oczami całej sytuacji. Gdy ją dopadnie, bezlitośnie przewróci na trawnik tak, żeby poczuła jaki jest silny, że nie ma najmniejszych szans na ucieczkę, a jedyne co może zrobić, to poddać się bezwolnie. Być może pozwoli jej wyrwać się na chwilę, tylko po to, aby w jej głowie zaświtała nadzieja, że uda jej się uciec, ale za chwilę znowu ją dopadnie i po raz kolejny przewróci na ziemię. Gdy już będzie ją miał pod sobą, ciężko dyszącą ze zmęczenia i na wpół omdlałą ze strachu, być może nawet broniącą się nieporadnie, chwilę poczeka upajając się jej przerażeniem, a potem ją posiądzie. Tak, dokładnie tak zrobi!
Przystanął na chwilę, aby przygotować się do ataku. Naprężył wszystkie mięśnie i przygotował do skoku. Niemal w tej samej chwili poczuł silne szarpnięcie w okolicach szyi.
- Wiem, co sobie myślisz Ryan - usłyszał głos swojego szefa biegnący zza pleców. - Ale wiesz dobrze, że tak nie wolno robić. Musisz wykonać kolejne zlecenie.
Ryan miał ochotę zawyć z bólu i się wyrwać, jednak parę zdecydowanych szarpnięć przywołało go do porządku. Mógł jedynie obolałym wzrokiem patrzeć jak płeć piękna znika za rogiem.
-Masz - powiedział Dernee i przekazał Ryanowi jakąś płytę. Jeffrey Dernee to zleceniodawca Ryana. - Wykonaj nakaz jak najszybciej. Szczegóły zawarte są w filmie. Po obejrzeniu masz pięć sekund, potem płyta ulegnie autodestrukcji - rzucił i zniknął w cieniu.
Ryan nie tracił czasu i poszedł do swojego wynajętego, prawie pół roku temu, mieszkania. Włożył dysk do odtwarzacza i obejrzał film. Nim minęło pięć sekund wyrzucił płytę do metalowego kubła, a ta stopiła się w mgnieniu oka. Wiedział wszystko co miało mu pomóc w wykonaniu zlecenia. Ashton Ridley, milioner, dealer i przestępca. Niestety policja nic na niego nie miała. Ashton nieźle załaził za skórę Dernee'yowi. Na nieszczęście, ten nie mógł nic zrobić dopóki jego pracodawca Evan nie wydał mu rozkazu, aby zniszczyć Ridleya. Ryan przygotował sobie kolację, a następnie zaczął planować zabójstwo. Wiedział, że szef Dernee'ya bardzo na niego liczy. Był w końcu najlepszym skrytobójcą. Nikt nie wiedział jak wygląda i kiedy spodziewać się jego ataków. Rzadko zabijał tym samym sposobem. Mimo, że zadawał tyle bólu, robił to z niebywałą klasą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz