-Julie, przecież tak nie może być. Jesteście zaręczeni, za pół roku ślub. Dlaczego mu to robisz? - pytała Maria. - A może to jakaś zemsta? Może ja o czymś nie wiem? Nie płacz, proszę. Kto zawinił? On czy ty?
-Ja, obojętna i zimna jak lód. Tyle, że ja nie wiem co jest powodem - mówiła Julie. - Z Ryanem zawsze było cudownie. Ale nie chodzi tylko o sam seks. Dostarczał mi zabawę i przygody. Troszczył się jak żaden inny facet. Niby nic mu nie brakuje, ale coś jest nie tak. Tylko, co? - pytała siebie, siedząc na kanapie u Marii.
Ryan przenocował u Samanty. Gdy się obudził była około 15:00. W końcu bawili się całą noc. Swoją drogą Samanta się bawiła. Ryan przez resztę imprezy patrzył na miasto i pijąc tequilę myślał o Julie i ich ślubie. Czy on w ogóle miał sens? Przecież ich związku już nie było. Julie wszystko zniszczyła, doszczętnie i bezwzględnie. Samanta podeszła do niego i zapytała z uśmiechem:
-Jak tam noc? A raczej cały ranek i południe?
-Świetnie. Dawno się tak nie bawiłem. - odpowiedział i jego kąciki ust na chwilę fałszywie się uniosły.
-Przestań. Widzę, że kłamiesz. - blondynka nie przestawała się uśmiechać. - Co się stało? - zapytała z troską w głosie.
-Julie się stała - odpowiedział bezradnie. Po chwili ciszy, znów zabrał głos. - Na moich oczach. Ona zrobiła to na moich oczach. Była na tej imprezie i zdradziła mnie z jakimś blondynem. - opowiadał prawie szeptem. - Widać, że był młody. Tylko dlaczego chciała to zrobić z takim gówniarzem? Czy coś jest ze mną nie tak? - zapytał, choć tak naprawdę znał odpowiedź na to pytanie.
-Z tobą , Ryan, na pewno jest wszystko w porządku. - pocieszała Samanta. - To ta cała Julie jest jakaś dziwna. Nie zasługuje na ciebie, możesz być pewien.
-Ale ja nie mogę normalnie funkcjonować. Ona nie wie, że jestem pła... - szybko powstrzymał się. - Że robię to, co robię. Nie przerywaj - powiedział, zanim Samanta zdążyła to zrobić. - Nie o to mi chodzi. Znaczy, gdy jej nie mam, nie chce mi się żyć. Ona była i nadal jest jedyną rzeczą, w którą wierzę. Julie, nic i nikt więcej. Mam chyba prawo tak myśleć, bez względu na przyjaciół i znajomych... Gdy jej teraz nie mam, myślę tylko jak się zgnoić do końca, tak, żeby nigdy nie kochać, nigdy nie wierzyć i nigdy nie cierpieć. Bez niej całe moje życie nie ma sensu. Rozumiesz? - zapytał.
-Tak, ale nie wiem jednego. - powiedziała Samanta z nutą goryczy w głosie. - Ona nie wie, ani ja nie wiem, że kim jesteś? Co to znaczy, że robisz to, co robisz? Wytłumacz mi..
-Ale ja nie mogę ci powiedzieć. Nikt nie wiem jak wyglądam, kim jestem. Nawet moi najbliżsi. Skoro moja narzeczona nie wie, to ty też nie masz prawa się dowiedzieć. - odpowiedział stanowczo.
-Nie rozumiem tego wszystkiego. Jak to nikt nie wie jak wyglądasz? - roześmiała się. - Przecież cię widzę.
-To nie tak. Z resztą, naprawdę było mi miło, ale muszę już wracać. Prędzej czy później, i tak musiałbym się spotkać z Julie. Muszę jechać do domu i wziąć swoje rzeczy. Zostało mi trochę pieniędzy, a do tego wezmę połowę z oszczędności moich i mojej narzeczonej. Wypożyczę sobie jakąś kawalerkę, a jej zostawię dom. Tak się z niego cieszyła. - mówił, powoli zbierając się do wyjścia. - Myślę, że nie sprawię jej tyle bólu, ile ona mi. Lub tyle bólu, ile sprawiłem ja... - zamyślił się i wyszedł. Tak po prostu, bez pożegnania.
Masz nieczytelną szatę graficzną! Nie chce mi się wysilać, by przeczytać ten tekst, ale bardzo bym chciała :< Zmień to. Zajrzę tu później,
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już lepiej się czyta :) Wcześniej w projekcie wyglądało to inaczej.
Usuń